poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczny Shot


Tytuł mówi sam za siebie D: 
______________________ 
Młodszy mężczyzna przysypia przed kierownicą. Oczy ma ciężkie, jego powieki same opadają. Jednak podekscytowanie przewyższa senność. Jest zadowolony z faktu, że zrobi żonie niespodziankę. Trasa się przesunęła i bardzo dobrze, święta są po to, żeby spędzić je z rodziną. W jego przypadku była to żona - Anna. Kochał tę kobietę całym sercem, był wstanie dla niej przenosić góry. Te motylki w brzuchu na jej widok. Po prostu, była dla niego idealna. Jego oczko w głowie.

Jak co roku na święta zapraszali jego najlepszego przyjaciela. To była również bardzo ważna osoba w jego życiu. Traktował go jak brata, którego nie miał. z racji, że Chester również nie był najlepiej potraktowany w życiu, wspierali się wzajemnie. Oboje przeżyli tragedie związane z rodzicami. Opiekunowie Mike'a zginęli w tragicznym wypadku lecąc do niego samolotem. Mężczyzna do dziś obwinia się za śmierć rodziców.

Gdybym ich nie zaprosił, nie wsiedliby do tego pieprzonego samolotu!

Co do Chestera, nie był kochanym dzieckiem. Powstał z tak zwanej "wpadki". Dlaczego nie oddali go do domu dziecka? Nikt tego nie wie. Skoro go nie kochali, po co trzymali go na siłę?

Traktowali go jak śmiecia. Wyśmiewali każdą ambicję. Zdesperowany uciekł z domu.

Teraz pewnie włączając stary telewizor robią wielkie oczy, że ich "kochany" synek, jest w jednej z najbardziej szanowanych grup rockowo-alternatywnych, że zarabia miliony i ma wiernych fanów.

Nic dziwnego, z takim cholernym talentem.

Jednak bycie popularnym ma swoje zobowiązania. Często nie ma ich w domu. Może dla Chestera to nie problem,  i tak mieszka sam, ale Michaelowi pęka serce na myśl o zostawieniu żony samej w domu. Zwłaszcza w święta.

Na szczęście udało im się kończyć wcześniej, koncert został przeniesiony, nikomu nie widziała się trasa zimą, a zwłaszcza w święta.

Mike sunął do domu, podczas gdy Chester miał się szykować i przyjść później.

Z uśmiechem na twarzy Shinoda otworzył drzwi, po cichu skradając się do środka. Na palcach obszedł cały dół: kuchnię, salon, biuro. Brak żywego ducha. Może śpi? Ale o tej godzinie?

Leciutkim krokiem wbiegł do góry. Stanął na obszernym korytarzu. Jakieś dźwięki wydobywały się z sypialni. Wszystko jasne, pewnie ogląda telewizję!

Pokierował się w stronę sypialni i energicznie, z uśmiechem na twarzy otworzył drzwi:

Wesołych świąt! Kocha… Zatrzymał się w pół zdania. Promienny uśmiech zszedł z jego twarzy. Zrobił tylko wielkie oczy, a jego ręce opadły.

Ukochana żona, w jego domu, w ich łóżku z obcym facetem. Mike stał i tylko patrzył na ta całą chorą scenkę.

Kochanie, to nie tak jak myślisz!

Jutro ma Cię tu nie być.

A-a-ale...

Pół-Japończyk nie miał zamiaru tego słuchać. Jego miłość, podpora w tym całym gównie pieprzyła się z innymi za jego plecami. Ciekawe ile razy. Do tego w ich łóżku.

Do jego oczu nachodziło coraz więcej gorzkich łez. Zacisnął ręce w pięści i wybiegł z domu. Opuścił głowę i biegł. Dał się ponieść nogom. Zorientował się, że mierzą do jednego celu - domu Benningtona. 

Po 15 minutach ciągłego maratonu dotarł do jego obszernej willi. Często wspólnie się zastanawiali, po co mu tak duży dom, skoro i tak mieszka sam. Ale to nie było w tym momencie istotne. Mężczyzna już miał naciskać przycisk dzwonka, lecz rozbrzmiał dźwięk otwieranych drzwi.

Oh, Mike, właśnie do Ciebie chciałem dzwonić, że wyjeżdżam. Zaraz... coś się stało?

Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Szok.

Starszy mężczyzna ruchem ręki zaprosił go do środka. Pokierował w stronę kanapy. Umiejscowił go koło siebie i z troską w głosie zapytał: Co się stało? Mikey...

Pół-Azjata skierował wzrok w dół. Nie mógł wydusić słowa, kłębiły się w nim coraz liczniejsze emocje.

To… to Anna…

Tylko tyle zdołał z siebie wydusić. Chester napięcie wstał łapiąc się za głowę.

Mówiłem, wiedziałem, suka jedna!

Chestera strasznie zdenerwowała wieść o tym, że jego najlepszy przyjaciel cierpi przez taką jędzę. Nigdy jej nie lubił, uważał ją za fałszywą i niegodną Mike'a. Do tego w święta.

Nic więcej nie mów, zrobimy sobie własne święta, okay?

Podszedł i objął go w przyjacielskim uścisku. Mike wtulił się w pierś Chestera szepcząc mu tylko do ucha ledwo dosłyszalne: Dziękuję, że jesteś. Słysząc to, starszy mężczyzna przycisnął go jeszcze mocniej, okazując jak ważną osobą jest dla niego Shinoda.

Chester lubił bliskość. Zwłaszcza Michaela. Kiedyś to uczucie było mu obce, gdyby nie on, jego życie wyglądałoby kompletnie inaczej. Czasem głupia myśl krążyła po jego głowie. Kochał go. Jak brata, chyba. Czasem sam się zastanawiał co do swoich uczuć. To była jedyna osoba, którą darzył czymś takim. Sam nie potrafił tego określić. Zastępował sobie nim miłość do "rodziców", do kobiety życia, której nie znalazł, dodając do tego przyjacielską więź. Kiedy Mike'owi leżało coś na sercu, zawsze, ale to ZAWSZE był przy nim, gotowy  wysłuchać wszystkich żalów.

Na co masz ochotę? Sam gotować nie będę, coś się zamówi. Może trochę nietypowo, ale…

 Obdarzył go promiennym uśmiechem. Każdym gestem próbował mu okazać swoją troskę i współczucie. Tak, był kochanym przyjacielem.

Bennington krążył w tą i z powrotem z telefonem w ręce, szukając jakiś kartek z numerami różnych restauracji, czy czegoś w tym stylu. Shinoda nadal siedział na kanapie zakrywając rękoma twarz mokrą od łez. Próbował opanować wszystkie emocje, ale najwyraźniej mu to nie wychodziło.

Chester, mimo, iż wiedział, jak jego przyjaciel cierpi, trochę się cieszył z zaistniałego faktu. Miał Mike'a teraz dla siebie. Co ja mówię?! - powtarzał w głowie. Zachowuję się jak najzwyklejszy zazdrośnik. Jeszcze do tego głupio się śmieję, w trakcie kiedy on płacze. To zachowanie nie było prawidłowe z jego strony. Oparł się o blat, obmyślając, jak powinien się zachować. Odłożył telefon i wszystkie ulotki i poszedł w stronę salonu do ciągle lamentującego Shinody. Usiadł naprzeciwko niego, delikatnie pociągając podbródek mężczyzny w swoją stronę. Widział jego brązowe oczy, były kompletnie mokre. Nie znalazł w nich radości, ani szczęścia. Jedynie smutek i żal. Chester poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Nie wie dlaczego, przecież to nie jego wina, że Anna okazała się taką puszczalską, za jaką ją uważał. Jego radość z tej strony go przerażała. Czuł się koszmarnie.

 Mike, ja przepraszam, po prostu.... ja się tego na swój sposób spodziewałem. Nie chciałem cię urazić, ani nic. Jesteś dla mnie ważny i nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć.

On za to tylko patrzył i słuchał, co starszy mężczyzna ma mu do przekazania. Kiedy skończył, zanalizował całą posturę Chestera, po czym znowu wtulił się w jego tors. Dreszcz przeszedł całe ciało Benningtona, kiedy poczuł mokry podbródek Michaela na swoim ciepłym ramieniu. Splótł swoje ręce na jego plecach. 

Nie masz za co przepraszać, po prostu mi ciężko.

Kamień spadł mu z serca. Bał się, że Mike wyczuł jego entuzjazm.

Bennington zadrżał. Poczuł na swojej szyi dotyk pełnych ust. Bał się, że przyjaciel zauważy jego reakcje.
Um, Chezy, wszystko w porządku? - kurwa, no NIE.

Em, no tak, tylko po prostu jesteś strasznie zimny.

Ah, to przepraszam - gwałtownie oderwał się od jego ciała, lekko się czerwieniąc, przerywając uścisk, który i tak trwał za długo jak na przyjaciół.

Chester mógłby trwać dłużej w takiej bliskości, jednak musiał uważać. Wiedział, że to wszystko nie jest do końca normalne. To co poczuł podczas delikatnego pocałunku złożonego na jego szyi, to nie był tylko dreszcz spowodowany przez zimno przyjaciela. Przeraził się. Nie chciał tego.

Niezręczną ciszę przerwał dzwonek do drzwi. W duchu dziękował, ktokolwiek kto był. Wstał i poszedł w stronę drzwi. Spojrzał przez wizjer - Anna. Wiedziała, gdzie szukać męża. Bennington ściągnął z wieszaka kurtkę Mike’a i rzucił w jego stronę. Oczywiście on zorientował się, o co chodzi. Szybko wbiegł do góry, zamykając się w pokoju. Chester wziął głęboki wdech i otworzył drzwi.

Uhm, cześć. Jest u Ciebie Mike?

Nie, a coś się stało?

Wiem, że u Ciebie jest, proszę, chcę z nim porozmawiać. Muszę!

Naprawdę nie wiem. Ale co się stało?

Nie, nic, tylko go szukam bo nie odbiera telefonu. Mam nadzieję, że mnie nie kłamiesz. Jeśli się do Ciebie odezwie, daj mi znać. Na razie.

Cześć... kłamliwa suko - wysyczał przez zęby, zamykając drzwi.

Poszła już.

Shinoda zszedł na dół, trzymając kurtkę zaciśniętą w rękach. Poszedł w stronę wieszaka, żeby ją z powrotem odwiesić. Robiąc tą czynność, musnął ramieniem mężczyznę stojącego obok. Znowu to uczucie. Jest coraz gorzej. Starszy mężczyzna spojrzał kątem oka na usta swojego towarzysza, jednocześnie przygryzając swoją wargę prawie do krwi. Michael odwrócił się w jego stronę, obdarzając go delikatnym uśmiechem. To co zamawiamy? Delikatnie chwycił jego dłoń, ciągnąc go na kanapę. Chester miał wrażenie, że robi to specjalnie. Kusi go. Ale on się nie da. Może faktyczne, czas przyznać prawdę: był cholernie w nim zakochany. Ale odrzucał to uczucie, wmawiając, że to coś innego, przyjacielska więź, wdzięczność za wyciągnięcie z dołu, czy coś w tym stylu.

Siedząc koło siebie, delikatnie pocierali się kolanami. Benningtona męczyła jedna myśl: Czy on robi to specjalnie? Fakt, zachowanie pół-Japończyka było bardzo… nietypowe. Jakby błagał o bliskość z jego strony. On nie odmawiał, ale bał się, że zrobi coś nieodpowiedniego.

Młodszy z panów gapił się ze spuszczoną głową w kartkę z jakiejś restauracji. Co było najśmieszniejsze? Trzymał ją do góry nogami. Zerkając spod opuszczonej głowy cały czas mierzył Chestera spojrzeniem pożądania.

No dalej, co bierzemy?

Mike...trzymasz kartę do góry nogami...

On tylko wywrócił oczyma wyrzucając kartę za siebie. Łapczywie objął Chestera za tors wciskając się w jego węższe wargi. Oczywiście Bennington od razu się zaangażował, automatycznie. Spełniał swoje podświadome pragnienia, więc jak tu nie zacząć działać?

Złapał pół-Japończyka za włosy, przyciągając do siebie, namawiając do większego nacisku. Jednak ten wiedział o co mu chodzi, więc oddalił się od jego ust, drażniąc ciepłym oddechem. Spojrzał mu głęboko w oczy, opierając się o czoło swojego towarzysza. Dało się usłyszeć przyśpieszone oddechy obu panów. Delikatnie musnął językiem usta partnera, przyprawiając go o zimny dreszcz. Przygryzł opuchnięte wargi, doprawiając jękiem rozkoszy. Mike wszedł na kanapę, klęcząc nad Benningtonem. Był wyżej niż on, co zmusiło starszego mężczyznę do uniesienia głowy. Shinoda objął delikatnie podbródek przyjaciela, ponownie dając się ponieść emocjom. Sytuacja była naprawdę dziwna. Dopiero co przed chwilą Mike lamentował przez zdradę żony, a teraz namiętnie obściskuje się ze swoim przyjacielem? Patologia. Ale kto by się teraz tym przejmował? Wyszło na jaw, że pragnęli siebie od dawna.

Chester chwycił partnera za rękę i pociągnął go za sobą w stronę sypialni. Kiedy dotarli na miejsce, Michael przytwierdził go ciałem do ściany, namiętnie obcałowując i przygryzając jego szyję. Obydwoje trwali w niekończącej się rozkoszy. Zaczęli gwałtownie zrywać z siebie ubrania. Stali przed sobą prawie nadzy, przytwierdzając się wzajemnie do ściany. Napalony artysta złożył na piersi pół-Azjaty namiętny pocałunek, przyprawiając go o nienaturalne wstrząsy. Nie odezwali się jeszcze do siebie słowem. Cieszyli się chwilą.

Pozbawili się ostatniej części garderoby. Chester pchnął Mike'a na łóżko, co zmusiło go to rozłożenia się. Kucając na nim delikatnie obcałowywał jego ciało, kierując się w dół. Coraz niżej. Niczym prosta ścieżka. Mike zacisnął dłonie na kołdrze, wydając z siebie głośny jęk, który przyprawił Chestera o zawrót głowy. Będąc już poniżej żeber, Mike wysyczał przez zaciśnięte zęby: Cholera, Cheesteeer.

Poderwał głowę w jego stronę, mówiąc z uśmiechem i podnieceniem w głosie:

Wesołych Świąt, Mikey. To będą najlepsze święta w twoim życiu. Już ja się o to postaram.

______________________

KOREKTA BY ZBYCHU
WYBREJSZON BY SZINODA, LOL.  


 

5 komentarzy:

  1. skomentuję zanim ktoś zdąży przeczytać xd
    no więc po pierwsze, żona Shinody to totalna suka, o czym zaraz pewnie będę Ci pisać na SKYPIE'IE, jak to pisze nasza idolka. później słodki Majk z kartą do góry nogami ♥ no i mnóstwo fajnych tekstów, których mi się juz nie chce wypisywać, ale ogólnie jest świetnie :3 a ostatnie zdanie rozwala system, jest po prostu cudowne! no i te opisy pod koniec, mrrr :3
    tak w ogóle, to przez Ciebie mam teraz fazę na Walking Dead
    Lof,
    Zbychu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Zbychu, ja tu pizgam :x Pamiętaj Francisław jest z tobą, jak śnieg w LA D:
      Czekam na piątek, zią.
      Z poważaniem
      Jerzy♥

      PS:Lof ju tu

      Usuń
  2. hahaha, kurde, Anna xD jestem debilem, ale takąją sobie wyobrażam hahahhahaha xD
    piękne święta, nie ma co. Shinoda, szybko sie draniu pozbierałeś xDDD

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty shot Lessy ! Kiedy następny ?? Biedaczysko z Shinody...Annie się należało zdradziecka suka jedna -.- . Wykonanie cudowne Less...tylko pizze mogli zamówic XD Spisałaś się na medal , zią :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy ja umarłam? A nie, jeszcze nie doczytałam do końca Throwback'u. Jeśliby go nie było, mogłabym spokojnie umrzeć. Jeden z najlepszych one-shotów, jakie kiedykolwiek widziałam. Nie wiem, czy tylko ja jestem nienormalna, ale bardziej cieszyłam się z tego, że Mike nienawidzi Anny (zupełnie jak ja XDDDDDDDDDD) niż z tej całej Bennody. Naprawdę, uwielbiam to czytać. Uwielbiam każdy fragment! Czekam na więcej :3
    PS Zapraszam do siebie, trochę inna Bennoda od wszystkich, może ci się spodoba :D

    OdpowiedzUsuń