sobota, 8 grudnia 2012

Throwback II

Dobra, witam z drugą częścią. Ta opiera się bardziej na rozmyśleniach :D. Więc, przypominam, proszę o kom, chcę znać wasze zdanie ^^
_____________________

                                                                     
                                                           "Come, break me down
                                                             Bury me, bury me
                                                          I am finished with you
                                                               Look in my eyes
                                                     You’re killing me, killing me
                                                        All I wanted was you"


Leżę. Patrzę w sufit. Jest biały, trochę już brudny, dawno nie remontowałem...MOMENT - ja nigdy nie robiłem remontu. Nie mam na takie rzeczy czasu, zazwyczaj wole sobie leżeć, patrzeć w zasrany sufit i narzekać. Czyli to co aktualnie robię.
 Tym razem czuję się inaczej, czuję się..nie wiem jak to określić - naprawdę. Pierwszy raz jest we mnie tyle mieszanych uczuć. Każdy chyba zdaję sobie sprawę, o co chodzi. Wracając do sytuacji w studiu - oczywiście nic nie powiedziałem chłopakom, tak na początek? Sami są zaskoczeni całą sytuacją, ale na pewno nie odczuwają tego co ja. No kurwa, zamierza ułożyć sobie na nowo życie, spróbować o nim zapomnieć - chociażby na moment - a tu co? Buu Daaa Tsss - Jestem w zespole z jedyną miłością mojego życia! W dodatku, okazuję się, że jest ona już od sporego czasu w związku z jakąś pieprzoną "Anną". To ja się męczę sam w sobie, przejmując się jego żywotem, a on się w najlepsze bawił. Niby chcę jego szczęścia, ale... Zrozumcie mnie. Kocham go. Kiedy go zobaczyłem, przypomniało mi się wszystko. Od początku. Pierwsze spotkanie, pierwsza szczera rozmowa, pierwszy pocałunek,pierwsze zbliżenie... Jago ciało na moim. Jego ciepłe ręce na moim karku. Jego usta delikatnie otulające moje. Jednym słowem jestem zazdrosny - chyba nie ma się czego dziwić, nie? To była pierwsza i jedyna osoba, która obdarzyła mnie uczuciem ciepła i bezpieczeństwa. Nie musiałem przy nim zgrywać. Znał mnie na wylot. Czasem się zastanawiałem, czy nie wie o mnie więcej niż ja sam. Ale ja też go dobrze znam: wiem co czuję - jest skołowany. Nie wie co zrobić z tym faktem, że znowu może mnie mieć dla siebie. Nawet w tym głupiej wypowiedzi SAM się przyznałem : "Kiedyś kogoś kochałem..". Interesuję mnie tylko jeden fakt: Skoro on jest liderem zespołu MUSIAŁ przesłuchiwać dema, musiał wiedzieć jak się nazywam - musiał wiedzieć kim jestem. Może celowo sprowadził mnie do siebie? Tylko dlaczego się tak teraz zachowuję. Może jednak nie znam go na tyle dobrze, jak dotychczas byłem przekonany? Muszę z nim porozmawiać - w cztery oczy, bez świadków. Szczerze, jak za tamtych lat. Ale jeszcze nie teraz. Nie jestem gotowy na tą rozmowę, z resztą wnioskując po jego zachowaniu - On też. Obydwoje potrzebujemy czasu. Musimy poukładać wszystko w swojej głowie. A jak będzie wyglądała wspólna praca? Kurwa, też nie mam pojęcia. To pieprzone uczucie, że i tak go jutro zobaczysz, po takim czasie i nie będziesz umiał wydobyć z siebie słowa. Przecież miałem mu tyle do przekazania, opowiedzenia. Marzyłem- chociaż, że nadal chcę - żeby znowu poczuć bicie jego serca. Ten równy rytm. Jego ciepłe ciało, uśmiechnięta twarz, szczęśliwe oczy. Ten Mike w studiu wyglądał inaczej. Był smutny, zapłakany, oczy bez radości. Jak tego strasznego dnia kiedy zostaliśmy zmuszeni do rozłąki. Teraz się zastanawiam - dlaczego na to pozwoliliśmy? Nie byliśmy małymi dziećmi - równie dobrze obydwoje mogliśmy się wynieść. Najwyraźniej emocje wzięły górę - mieliśmy dosyć kłótni, kontrowersji. Do zniesienia, ale do czasu. I jeszcze do tego ja i tak moja krucha bariera emocjonalna. Tak, to prawda, nie umiem sobie sam poradzić. Zaczynam szukać jakiegokolwiek koła ratunkowego. Oczywiście najprostszym z nich są używki. Staram się poradzić z tą sytuacją - staram się nie wracać do tego nałogu jak i nawyku. Muszę się komuś wygadać. Mimo, że Mike jest teraz blisko mnie, to właśnie w nim jest problem. Dlaczego mamy takie bariery przed sobą? Czemu nie umiem się w niego wtulić? Przecież tak tego pragnę. Nie rozumiem sam siebie. Komplety mętlik w głowie. Kocham go i pragnę, ale...zbyt dużo myśli skumulowało się w jednym momencie. Na zegarku jest już dobrze po drugiej w nocy. Już od 4 godzin leżę i patrzę w ten sufit. Mimo, że zaczynam odczuwać zmęczenie, myśli nie pozwalają mi przejść w tą fazę słodkiego snu. Z resztą i tak miałbym jakieś koszmary - cały ja. Wstanę i zrobię sobie herbatę, albo coś. Powolnym krokiem wygromalam się z łóżka i kieruje się ciemnym, ale krótkim korytarzem w stronę kuchni. Wstawiam wodę, i szukam w szafkach jakie to herbaty mam w swoim wyposażeniu. Kiedyś miałem problem ze snem, miałem specjalną herbatę ziołową. Może mi coś jeszcze zostało. Ach, sukces! Ostatnia torebeczka. Woda się zaparzyła, nalewam do kubka wrzątek i kieruję się z powrotem w stronę łóżka. Na końcu korytarza mam wielkie lustro. Zatrzymałem się na chwilę. Patrzę na postać która znajduję się przede mną. Wygląda tak samo, wykonuje te same ruchy. Teraz sobie myślę : NIGDY nie chciałem stać się taki. Miałem skończyć studia, mieć dobrą pracę, szczęśliwą rodzinę. Miałem się ożenić, mieć dwójkę dzieci. Jak zwykle nic nie wyszło. Pomyślałem o Mike'u. Ciekawe, czy przeżywa tak jak ja. Oczami wyobraźni widzę go, jak stoi za mną, obejmuję w pasie. Opiera swoją głowę na moim ramieniu. Mówi, że wszystko będzie dobrze, że mnie kocha. Delikatnie całuję moją szyję i obojczyki. Każda myśl sprowadza się do niego. Przecieram oczy. Już go tam nie ma. Widzę to co chciałbym zobaczyć. Stoję przed lustrem jak jakiś ostatni idiota, i podniecam się wymyślonym Mike'm który niby "mnie obcałowuję". Ze mną coraz gorzej.  Idę się przymusić do spania, bo zaraz się okażę, że śpię na Mike'u, jestem u niego w domu, albo Bóg wie co mi wyobraźnia spłata. Ta herbatka czyni cuda, jestem w stanie położyć, zamknąć oczy i zrelaksować się po tych dogłębnych rozmyśleniach. Śmieszne to wszystko.


Nie nie nie, nie chcę wstawać. Mam dosyć. Zbyt się wymęczyłem. Pierdolę. -DRYYŃ- Kurwa. Telefon. Dobra noo, wstaję. Zespół, a sprawy prywatne nie powinny się mieszać. Mam marzenie do spełnienia - jest na mnie duża odpowiedzialność. Muszę wstać i zrobić coś ze swoim życiem. Raz, dwa trzy jestem gotowy. Nigdy nie miałem takiego przyśpieszenia z rana. Mam tylko 15 minut. Nie wypada się tak na początku spóźniać. Potem trochę sobie daruję. Wychodzę, zamykam drzwi, wsiadam do auta, odpalam i jadę - codzienność. Zawsze z rana robię to samo. Właściwie wieczorem też. Dlaczego np. nie mogę się obudzić u boku mego ukochanego? Pocałować go w czoło na powitanie, zjeść z nim śniadanie, wypić kawę. Zawsze jeżeli na czymś mi zależy -  wszystko idzie na opak. Jedynym faktem którym staram się cieszyć, (chociaż nie wychodzi) to zespół do którego należę. To chyba jedyna rzecz która w tym całym bagnie przynosi mi coś dobrego. Jestem. Ten budynek. Widzę go po raz trzeci, a mam wrażenie, że setny. Lubię chłopaków ze zespołu - są bardzo mili, uprzejmi, zabawni. Nie wiem, czy już mogę, ale są dla mnie jak rodzina. Jedyna jaką mam. Mimo tak krótkiego czasu, wiem, że mogę im zaufać. Zawsze powitają mnie z uśmiechem na twarzy. Kieruję się w stronę drzwi - tym razem bez zawahania - naciskam klamkę, popycham delikatnie. Będzie z nimi? Rozglądam się. Tak. Są wszyscy. Witam ich ciepło. Oni tylko z zdenerwowaniem patrzą na Mike'a który stoi trochę dalej od nich gadając przez telefon. Reszta siedzi na fotelach i tylko słucha:
- Co się stało Joe?
- Sam chciałbym wiedzieć, stary. Zaraz się dowiemy - ile go znam? A no ten, 3 dni. Uwielbiam ich, naprawdę.
-  Pieprzona wytwórnia i jej pomysły! - krzyczy Mike trzaskając telefonem o blat.
- Co znowu wymyślili?
- Z powodu dołączenia nowego członka do zespołu, oraz zmienienie stylu naszej grupy zażądali zmiany nazwy zespołu. Weź tu kurwa coś wymyśl.
- No to pięknie. Jakieś propozycje chłopcy? - grobelna cisza. Słowa Rob'a zdawały się być potraktowane jak powietrze.
- No nie może być, chociażby to Hybryd Theory?
- Myślisz, że nie proponowałem? To ma być coś zupełnie innego. Kurwa, akurat kiedy mieliśmy się wziąć w garść, Ci nam jakieś formalności...
- A może... by tak.. Lin-linko-linki-LINKIN PARK? - Zarzuciłem
- Nie wiem jak wam, ale mi się podoba! - Brad dostał nagłego wylewu uśmiechu na twarzy.
- Mi też, ale jak tak łatwo wymyśliłeś taką nazwę? - dopytywał Joe.
- Kiedyś pomieszkiwałem u kogoś i on mieszkał koło parku Lincolna. I tak trochę przekształciłem i TA DAM! Po prostu ten park przypomina mi o czymś ważnym. To co było zostaje. - skierowałem swoje spojrzenie na Mike'a. Siedział dużo dalej od nas. Próbował zachować poważną minę - starał się nie okazywać uczuć. Ale widziałem jego szkliste oczy. Nachodziły do niech łzy. Tak, to właśnie ten park był położony niedaleko JEGO domu. To właśnie tam doszło do pierwszego pocałunku. Tam przesiedzieliśmy nad stawem na ławce, całą noc patrząc na gwieździste niebo. Potem spojrzałem mu w oczy. Wyglądały piękniej niż gwiazdy nad nami. Miliony iskier. Wtedy delikatnie objął moją twarz i przysunął do siebie. Nasze usta prawie się dotykały. Zsunął ręce kark. Patrzeliśmy na siebie jak zahipnotyzowani. Jeden delikatny, prawie niewidoczny ruch, i nasz usta splotły się w jednym pocałunku. Była wtedy pełnia. Pamiętał to - na pewno. Spojrzał tylko kątem oka, próbował okazać mi jednym geste swój ból. Rozumiałem go. Kiedyś będzie musiało dojść do tej rozmowy. Czekam na odpowiedni moment.
- Mike, a co Ty o tym sądzisz? - brak odpowiedzi - Mike!
- A no ten, sorry, zamyśliłem się. Mi też pasuję. Więc od dzisiaj Linkin Park, ta?
- No tak, właśnie to ustalamy. Stary, nie ukrywam, że twoje zachowanie zaczyna mnie już na serio irytować.
- Kurwa, jeśli nie wiesz o co chodzi, to nie komentuj łaskawie Joe.
- Czyli jednak nie mówisz nam wszystkiego? Znalazłeś sobie kogoś innego? Użalasz się tylko nad sobą. A może zmieniasz orientacje? Hahah - Joe wybuchnął śmiechem. Mike nie wytrzymał wstał i podbiegł do niego z łapami. To co powiedział było wredne, ale bez przesady.
- Mike, Joe uspokójcie się! Nie chcemy tu jakiś bijatyk. Przeproście się nawzajem i siadamy do roboty - podejrzewam jak Mike'a zabolała ta część z gejem. Stanąłem tylko pomiędzy nimi. Patrząc raz na Mike'a raz na Joe.
- Za co mam niby przepraszać?! - Shinoda zacisnął rękę na moim nadgarstku. Zaraz mi łapy połamie.
- Mike, proszę uspokój się. To co powiedział Joe było chamskie, ale nie róbcie dziecinady, musimy się wziąć w garść. Teraz usiądźmy na kanapie weźmy kartki i dokończmy to co nam zostało, ok? - Odpowiedzi nie usłyszałem. Mike posłał mi jedynie smutny uśmiech i zacisnął mocniej dłoń na mojej ręce. Pokierowałem go w stronę foteli. Podałem kartkę. Spojrzał na nią, potem na mnie i zaczął pisać.
                                                              ***
Na koniec dnia mieliśmy chyba z dobre 5 tekstów. Mikey zawsze pod wpływem emocji sięgał po kartkę i długopis. Najlepiej przecież przelać wszystkie smutki na papier. Szkoda, że ja tak nie umiałem. Dave w ramach rozluźnienia sytuacji zaproponował nam wyjście na kręgle. Lubię kręgle. Zawsze z Shinodą na nie chodziliśmy. Mam nadzieję, że to sprostuje sytuacje. Więc podział drużyn wyglądał tak : Ja, Mikey i Brad na Joe'ego, Dave'a i Rob'a. Gramy od jakiegoś czasu, niestety wygrana nam nie sprzyja. Teraz rzuca Mike. Sięga po kulę, całuję ją, bierze rozbieg i BUUM! Strzał idealny!
- Taaaak!Wooo! Jestem zajebisty! - dzięki niemu szala zwycięstwa przeszła na naszą stronę. Mike rzucił się na Brada, wytulił go za wsze czasy. Potem podbiegł do mnie i przycisnął  mocno do swojej piersi. Czuję go. Jego ciepło. Jest znowu szczęśliwy. Ciekawe, czy ten strzał był tylko pretekstem żeby mnie przytulić. Mike mnie puścił, bo zorientował się, że może to trochę dziwnie wyglądać. Pieprzone kręgle i tyle radości. Ale to dobrze, widok smutnego Mike'a nie działa na mnie dobrze.
Ale nadal nie jest tak jak powinno.
- Chłopaki, idziemy jeszcze do baru? Jest taki fajny kilka ulic stąd!
- Jasne! - wykrzyknęliśmy chórem. Fajnie jest spędzić czas z takimi ludźmi. 10 minut i jesteśmy na miejscu. Lokal jak na bar był bardzo ładny, nowocześnie urządzony. Telewizja grała, przy stołach siedziało parę typków.
- To co? 10 kolejek? - powiedział Dave. Siadamy przy ladzie, każdy wyciągnął kasę.
 No to zaczynamy.
Nie wiem, czy to dobry pomysł.

                                   

10 komentarzy:

  1. Zajebisty ^^ Jak cos dla mnie wszystko co najlepsze jest zajebiste ;D Mam nadzieje ze wszystko skonczy sie...CENZURA XD Z niecierpliwoscia czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O jak ja lubie takie coś xD żeby było śmieszniej czytając to czuje sie jakbym miała deja vu bo ostatnio opisywałam takie "leżenie i gapienie się w sufit" tylko że z perspektywy Majka xD Ale trafione!:)

    10 kolejek? myśle że to może mieć ciekawe skutki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym teraz zacytować własne słowa. Ile my to się znamy? Z tydzień? Haha, jak wy mnie znacie lożo :D. Blue, tak przy okazji, twoje opo są zaje, nadal nie ogarniam dlaczego nie prowadzisz bloga ;x

      Usuń
    2. czemu? np dlatego że nie umiem zrobić szablonu i w ogóle nie umiem pisać xD

      Usuń
    3. Nie umiesz pisać? Jebnij się w baniak, a co do szablonu to ja też i żyję D:

      Usuń
  3. łaaa, to było cudowne ;3 jeszcze The Kill w tle, o którym mi przypomniałaś, idealny klimat ;3 jezu no, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. jak dla mnie, to jest Twoje najlepsze opowiadanie, a poza tym - piszesz coraz lepiej, serio. pierwsze opo nie było aż takie dobre, ale to powala, pomysł idealny. jest Bennoda, ale nie skupia się na nagłym odkrywaniu swojej orientacji i pierwszym pocałunku, co często się czyta w takich yaoi ; ) pomysł jest świetny, powtórzę jeszcze raz, wykonanie też dobre, teraz tylko czekam na rozmowę chłopaków! coś mi się wydaje, że odwalą coś po pijaku. a właśnie, zapomniałabym - tekst Joe'go był okropny, reakcja Mike'a całkowicie uzasadniona ;3 no nic - pisz dalej i dodaj szybko, proszę ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, właśnie z tym dałam specjalnie. Mike odebrał to jeszcze intensywniej bo to prawda :D. Jestem z siebie dumna, obym następnego nie zjebała D:

      Usuń
  4. Dobry rozdział. Coraz lepiej i w końcu porządne opisy, wiedziałam, że Cię na to stać. <3 Oprócz kilku błędów - jest naprawdę ciekawie. :3
    I jeszcze raz Ci mówię - podoba mi się pomysł na to opowiadanie, jestem ciekawa, jak rozegrasz to dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne to! podoba mi się pomysł jak i jego oprawa, chociaż ciągle wydaje mi się to jakieś chaotyczne. mam nadzieję, że Chester w końcu pogada z Mike'iem i sobie wszystko wyjaśnią i w ogóle. No i jak Shinoda się ucieszył i przytulił do Chestera, awwww. :3
    Czekam na następny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach, jak ja kocham Bennodę, po prostu kocham oni są tacy rozkoszni, no *.* Nic tylko ich schrupać w całości xd No i Mike w końcu w akcji, coś zaczyna się dziać, co mnie bardzo cieszy ;d

    OdpowiedzUsuń