środa, 12 grudnia 2012

Throwback IV

- Cholera, nie ukrywam, że dziwnie się teraz czuję. Możesz mi to w końcu wytłumaczyć?
- No dobrze, wszystko Ci później opowiem, od początku, ale schowajmy te wszystkie rzeczy, żeby Mike nie zobaczył, nie może się dowiedzieć, że grzebałem mu w pokoju - a najważniejsze nic nikomu nie mów, błagam!
- Ech, no dobrze.
Na swój sposób się cieszę, będę się w końcu mógł komuś wygadać. Mam nadzieję, że będę umiał wyrzucić z siebie, te wszystkie uczucia, które dotychczas dusiłem w sobie. Nikomu się nigdy nie wyżalałem. Nie, że nie umiałam, nie miałem komu. Brak chociażby jednej osoby będącej przy mnie w trudnych momentach. Chodzi mi o czas po utracie Mike'a, rzecz jasna. Od tego momentu, zachowuję się jak zbuntowany, zamknięty w sobie nastolatek, który nie umie rozmawiać z ludźmi. Na szczęście, tak najgorszy okres przeminął. Czuję tą ulgę, że mam teraz przy sobie grupę ludzi, która się o mnie troszczy. No, może komplikacje pojawiają się pod względem Mike'a, ale to już inna historia. Musimy to szybko ogarnąć, nie wiemy kiedy Mike wstanie, trzeba zachować ostrożność. Szybko chowam wszystkie rzeczy do szkatułki i odkładam ją na jej prawowite miejsce. Wyszliśmy z pokoju, wszystko staraliśmy się zostawić w takim stanie, jaki tam zastaliśmy. "Byłe się nie zorientował!" powtarzam w duchu. Schodzimy razem po schodach: Mike siedzi skulony na fotelu, chowając głowę w nogi;
- Łaaa, kuurwa. Mój łeb..
- Noo, w końcu, już myśleliśmy, że do nas nie wrócisz - zacząłem się śmiać równo z Dave'm. Pierwszy raz widzę Mike'a w takim stanie. A niby mieszkaliśmy razem, pod jednym dachem. Coraz bardziej odnoszę wrażenie, że tego co było już w ogóle nie ma. Jesteśmy zwykłymi kumplami, kolegami z zespołu. Nie. Nie zamierzam na to pozwolić. Zbyt mi na nim zależy, moje uczucie jest zbyt duże, żeby poszło w niepamięć. Jak już mówiłem, porozmawiam z nim. Tak! Zrobię to! W końcu czuję tą potrzebę, nie chcę już być kolegom. Jeżeli los sprowadził na znowu do siebie, to raczej nie  bez powodu. Te lata były jak próba. Zostaliśmy na nią wystawieni, żeby sprawdzić czy ta miłość jest na tyle silna, żeby przeżyć ten czas rozłąki, żeby sprawdzić naszą silę psychiczną. Czasem się zastanawiam, czy gdyby nie propozycja dołączenia do zespołu, to czy bym tu jeszcze stał, bo coś mi się nie wydaję. Nawet w krainie snu nie mogłem zasmakować wypoczynku. Męczony przez zmory z przeszłości nawet tam. Nigdzie nie mogłem zaznać spokoju. narkotyki pomogły mi od tego uciekać, ale dałem sobie postanowienie, nigdy więcej, nawet działki. Najlepszym wyjściem byłaby śmierć. Jednak w odpowiednim momencie, odpowiednia osoba zaproponowała mi odpowiednią dla mnie fuchę. Ostatnie koło ratunku.
- Dlaczego jesteśmy u mnie w domu?
- Nie dziwię się, że nie pamiętasz. Było do Ciebie najbliżej, a Ty i Chaz już nawet ustać nie mogliście.
- Jaki bałagan! Teraz mi to pomóżcie posprzątać... ałaa.. - cały Mike.
- Dopiero co się obudziłeś i już sprzątać chcesz? Człowieeeku..
- Ooo, patrzcie kto się obudził! - Joe przerwał rozmowę Dave'a z Mike'm. Coś mi się wydaję, że to się za dobrze nie skończy, bo po ostatniej akcji w studiu..
- Nie wiedziałem, że jesteś tak romantyczny i namiętny, Mike'u, hahahaha - Nie, to się BARDZO źle skończy.
- Yyy, o co Ci znowu cholera chodzi?
- Ohh, nie pamiętasz wczorajszej nocy, jak to się całowałeś z Chesterem? Hahaha, wzbogaciłeś go o 400 dolców, myślałam, że mimo takiego stanu nie pozwolisz, ale się na niego rzuciłeś, haha przejawiasz homoseksualizm mój drogi! - dobra, nie jest źle, jest tragicznie.
- Noo, co ty gadasz, ja? Z porządnej rodziny, całowałem się z facetem? W życiu, chyba jakieś zwidy miałeś! - śmiał się. Z przymusu. Dobrze wiedział jak jest, dlaczego to zrobił.Wiedział dlaczego się nie opierał. I teraz dochodzi następna myśl: Nawet gdybyśmy do siebie wrócili, to co jeżeli chodzi o zespół? Powinni wiedzieć. Dave już wie, tak jakby. Powiem mu w wolnej chwili. Wydaję się być tolerancyjny, mam nadzieję, że i tak będzie.
- Dobra odstawmy to na potem, mieliśmy posprzątać. Dalej całuśnicy! -  to mnie zaczyna coraz bardziej irytować. Może dla niego to śmieszne, ale na prawdę ma rację, z czego nie zdaję sobie sprawy. Ciężko, na prawdę. I jeszcze do tego myśl o sprzątaniu mnie dobija, wszędzie rozwalone puszki piwa, potłuczone szkło, papiery. Kac morderca, jednym słowem. Najchętniej  walnąłbym się na łóżko i poszedł spać. Do kompletu mógłby dojść Mike, również z nie byle jakim kacem, obejmujący mnie w czułym uścisku. Żyć nie umierać! Halo, Chester, wracamy o szarej rzeczywistości. Teraz robisz za sprzątacza. Ale mi się nie chcę. Pozbieram trochę puszek i się zmywam. Nie mam ochoty wysłuchiwać Joe, strasznie mnie irytuję tymi szczeniackimi tekstami.

                                                                       ***
Nie dość, że późno wstałem, to do tego 2 godziny sprzątania. Niby puszki i papiery, a tyle czasu. Urok mężczyzn. Jest chyba koło 18-stej. O niczym nie marzę tak jak o łóżku. No może o.. dobra koniec, to już żałosne, każdy wie jak go kocham, więc po co to ciągle powtarzam? Żegnam się ze wszystkimi, wchodzę.... i kurwa STOP. Gdzie jest mój samochód?!  No taak, najebany Chaz zostawił gdzieś samochód i teraz nie wie gdzie. Norma. Nagle ktoś wylatuję za mną. To Dave. Tak szybko to ja nie wrócę do domu:
- Geniuszu, twoje auto zostało pod studiem. Z takim kacem, to ty chyba przez tydzień nie dojdziesz. Ja mam auto koło baru, jest bliżej, podwiozę Cię.
- Wow, dzięki, miłe z twojej strony - na pewno będzie mnie wypytywał o co poszło. To będzie dłuuugi wieczór..
Przechodzimy na drugą stronę jezdni i idziemy. Nie wiem gdzie to jest, idę za Dave'm, bo właściwie skąd mogę widzieć? Wlałem w siebie tyle alkoholu. Jak zresztą zwykle:
- Chester, nie chcę dłużej ciągnąć tej niezręczniej ciszy. Proszę powiedz mi jak to było. Nie powiem nikomu, obiecuję, zwłaszcza Joe’mu.
- Wiedziałem, że o to Ci chodzi. Dobrze, co chcesz wiedzieć. Postaram Ci się powiedzieć wszystko na co będę w stanie. - Chcę się w końcu przed kimś otworzyć, wszystko podane jak na tacy.
- Po prostu mi powiedz jak to wszystko w ogóle wygląda między wami czy wyglądało, bo kompletnie nic nie rozumiem. Jedyne na co zwróciłem uwagę - ale to chyba nie tylko ja, że podczas pierwszego spotkania, w studiu, bardzo dziwnie to wszystko wyszło. Od tego czasu zacząłem zwracać uwagę, na to co robicie; cały czas kątem oka go obserwujesz, z resztą on Ciebie też. Potem ta akcja z tym całowaniem. Wiem, że pewnie nie pamiętasz, więc Ci przypomnę. Ja od początku siedziałem z wami. Joe zaproponował zakład i na chwilę wyszedł, a Rob i Brad grali na Guitar Hero, więc zawiecha kompletna. Kiedy Joe wyszedł momentalnie się na siebie rzuciliście. Dziwne, bo przecież to z nim się założyłeś. Wkładaliście w to tyle uczucia, aż za moją byłą zatęskniłem. Potem jeszcze to zdjęcie. Niby wszystko układa się w jeden schemat, ale i tak przez sporę luki, nie wiem jak to wygląda, więc proszę Cię, powiedz mi od początku. - No faktycznie, chłopak dobrze rozumuje, trzeba mu to przyznać. Z chęcią wywalę z siebie wszystko, z resztą i tak nie miałbym wyjścia, odwrotu nie ma, niech się dzieję co chcę:
- To jest bardziej skomplikowane niż powinno. Jednym słowem miałem bardzo trudne dzieciństwo i do dzisiaj coś we mnie z tego zostało. Wpadłem w złe towarzystwo, zacząłem pić, ćpać, palić żeby zapomnieć, o tym co było. Potem zostałem sam, Ci niby „koledzy“ byli tylko po to, żeby mnie uzależnić. Miałem parę akcji z policją. Pewnego dnia nie mogłem już wytrzymać, kupiłem i poleciałem do kibla na uczelni, do której uczęszczałem. Okazało się, że przedawkowałem, pamiętam, że ostatnie co zobaczyłem, to obraz mojej rodziny, jako szczęśliwa i kochająca się. Budzę się w obcym miejscu, nie wiem kompletnie gdzie jestem. Pierwszą osobą jaką spotkałem to Mike, byłem u niego w domu, uratował mi życie. Poznaliśmy się bliżej, mieliśmy wspólną miłość- muzykę. Trochę tworzyliśmy u niego w piwnicy gdzie miał sprzęt. Zaoferował mi, że u niego pomieszkam, bo całą kasę wydałem na narkotyki, a do domu nie miałem zamiaru wracać. Był pierwszą tak ważną dla mnie osobą, byliśmy nierozłączni. Najlepsi przyjaciele, na zawsze. Wyciągnął mnie z dużego bagna, dzięki niemu jeszcze tu stoję. Pewnej nocy byliśmy się przejść po przysłowiowe „natchnienie“ do dalszego pisania tekstów. Koło niego znajdował się Park Lincolna, bardzo piękne i zadbane miejsce. Noc była gwieździsta. Siedzieliśmy na ławce, w ciszy. Zachwycaliśmy się pięknem tego wieczoru. I wtedy się zaczęło. Tej nocy, pierwszy raz się pocałowaliśmy. Zakładam, że nie chcesz szczegółów. Wiodło nam się bardzo dobrze. Niestety nasz związek rozbili rodzice Mike’a, kiedy się dowiedzieli, że ich synuś kocha mężczyznę od razu zareagowali. Zmusili mnie do wyjazdu. Do dzisiaj pamiętam obraz płaczącego Mike’a, który jest trzymany przez ojca. On się wyrywa, chcę do mnie przybiec. Kiedy się oswobodził z uścisku było po prostu za późno. Ruszyłem. Wykrzyczał parę słów, które do dzisiaj mam w głowie.Zawsze śnią mi się jakieś koszmary. Zmory dzieciństwa. Wiesz jak to jest być molestowanym, poniżanym?! Boisz się zasnąć, nie wiesz kiedy do Ciebie przyjdzie, kiedy będzie znowu Ci groził, że nie możesz się odezwać, bo Cię zabiję?! Byłem małym dzieckiem! Dlaczego?! - mówiąc wszystko miałem łzy w oczach. Ale teraz nie wytrzymałem. Wybuchłem płaczem. Za dużo emocji na raz. Dave objął mnie przyjacielsko, mówiąc, że mam być spokojny, że to nie wróci - Potem zostałem sam w obcym mieście, bez niczyjego wsparcia. Zamknąłem się w sobie. Byłem na skraju, już zamierzałem to zakończyć, raz a porządnie, jeśli nawet śpiąc się męczę. I wtedy ten telefon. Nagrałem dema. Spodobało wam się, dostałem telefon. Nagle odżyłem. Rozumiesz? To dzięki wam. A co do Mike’a będę mówił szczerze - nadal go kocham, chcę z nim być, a traktujemy się jak kumple z zespołu. Nie chcę tak. Najlepsze jest to, że ja zawsze wyśmiewałem gejów. Nigdy nie podejrzewałem, że pokocham mężczyznę. Nie wiem, czy można mnie nazwać do końca gejem, czuję miłość tylko w stosunku do niego, podoba mi się tylko on. Na innego faceta nie mógł bym spojrzeć. Rozumiesz to Dave? Bo ja sam do końca nie.
- Spokojnie Chaz, teraz jest już dobrze. To co było nie wróci, masz nas, zawsze Ci pomożemy. Co do Mike’a, on najwyraźniej też cierpi. Po prostu z nim porozmawiaj, to będzie najrozsądniejsze co zrobisz.
- Dave, dziękuję Ci. Proszę, niech to zostanie pomiędzy nami, jesteś drugą osobą o której powiedziałem o ... wiesz o czym. Masz moje pełne zaufanie.
-  Zgaduję, że pierwszą jest Mike?
- Tak, a kto inny.
- Nikomu ani słowa. Postaram Ci się pomóc. Wskakuj do auta.
Kamień spadł mi z serca. To tak, jakby te wszystkie myśli wraz z moimi słowami, zostawiały mnie w spokoju. Jakby ulotniły się z dymem. Ufam Dave’owi. Nie wyśmiał mnie, tylko wysłuchał i pomógł. To uczucie, kiedy czujesz tą ulgę. Jesteś czysty. Mogę iść spokojnie spać. Wysadził mnie koło mojego domu, podziękowałem mu jeszcze raz i zmierzyłem w stronę drzwi. Obejrzałem się tylko jeszcze na chwilę, obserwując samochód Dave’a powoli znikającego z mojego pola widzenia. Uśmiecham się sam do siebie. Wchodzę, nawet się nie rozbieram, tylko buty i idę się położyć. W KOŃCU upragniony wypoczynek. Jest koło 20.00. W sen zapadam prawie od razu, zadowolony z siebie.
                                                                       ***
Co to kurwa ma być, tak spać mi się chciało, a budzę się po 2 godzinach. I w dodatku jestem wyspany. Pójdę się dotlenić, mam ochotę się przejść. Zarzucam na siebie tylko beżową bluzę z kapturem, zakładam buty, biorę trochę pieniędzy wygranych przez zakład z Joe i idę. Powolnym krokiem zwiedzam wszystkie uliczki w moich okolicach, z kapturem na głowie. Idę coraz dalej, z dobrą godzinkę maszerowania. Zmierzam w stronę parku, i siadam na jakiejś drewnianej ławce w opłakanym stanie. Może to nie jest Park Lincolna i nie ma gwieździstego nieba, ale zawsze jest fajnie tak usiąść, zamknąć oczy, powdychać świeżego powietrza i powspominać do co było. Może już nigdy nie wrócić. Chwytaj chwilę, ciesz się każdą sekundą, już nigdy możesz nie poczuć takiego szczęścia. Tyle nocy przesiedziałem z nim w tamtym parku. On jest takim naszym symbolem, dlatego tak dla mnie ważne było tamto miejsce. I nadal jest. Podoba mi się to stwierdzenie, że złamane serce się zagoi, ale zawsze zostają blizny. W moim przypadku trochę nie wyszło. Siedzę jeszcze z dobre pół godziny wsłuchując się w naturę. Może to był park i było słychać warczenie aut, ale po prostu cieszyłem się chwilą. Tak, łapałem moment, w którym jestem w pełni zrelaksowany, odprężony. Nie śpieszy mi się do domu i tak będę siedział sam w moich 4 ścianach. Idę jeszcze w jakieś uliczki. Widzę jakieś małolaty piją alkohol, palą papierosy. Jakbym widział siebie. Teraz się nie to "lansują", a potem będą żałować z całego serca. Doszedłem do końca wąskiej ulicy, znajdowało się tak oznakowanie skrzyżowanie. Most. Tak, chcę tam iść. Jest dość wysoki. To właśnie z niego chciałem skoczyć, kończąc swój żywot. Teraz bym nie śmiał, wiem, że coś mnie tu trzyma. I to uczucie mnie cieszy. Że w końcu mam dla kogo być. Jest 23,może jest późno, jednak lampy świecą tak ostro, że odnoszę inne wrażenie. Przechodziły koło mnie różne grupki ludzi. Po 10 minutach zrobiło się cicho, mogłem nacieszyć się samotnością.
 „ - No chodź, zaprowadzę Cię zaraz do mamusi“ - ten ton głosu. Znam go skądś. Zbitka słów. Naciągam kaptur bardziej na głowę i przysłuchuję się zajściu, delikatnie zerkając kątem oka:
- Ale ja chcę do mamusi!
- Zaprowadzę Cię do niej, ja pomagam takim dzieciom jak Ty, pójdziesz ze mną?
- Ale ja się boję, chcę do mojej mamusi!
- Stul pysk mała i chodź bez gadana, albo mamusi stanę się krzywda! - dziecko zaczęło szlochać. Mój Boże, nie mogę tak stać, nie może jej spotkać, to co przeżyłem ja. Trauma zostaje do końca życia. Zaciskam ręce w pięść i napięcie odwracam się w ich stronę:
- Zostaw ją bydlaku! - Przyglądam się dokładniej postaci. Chwila analizy. Zamarłem. Wszystko się zgadza, to był On. Człowiek który zrujnował mi dzieciństwo, a właściwie życie :
- Nie możesz jej zrobić tego co mi! Pamiętasz jeszcze? Huh? Te wszystkie groźby. Pamiętam każde słowo, skurwielu! - nerwy zaczęły mi puszczać.
- Och, czyżby to mały Chester? Taki niewinny. Nic nie umiał ze sobą zrobić. Żałosny zostałeś do dzisiaj, jesteś nikim, pozwalałeś sobie na to! - nie wytrzymałem, podszedłem i dałem mu z całej siły w twarz. Oddał 2 razy mocniej.
- A co miałem zrobić?! Byłem taki mały, młody, tyle było przede mną, ale nie! Musiałeś pojawić się ty, musiałeś zabrać mi szczęście i poczucie bezpieczeństwa! Każda noc to koszmar! - dziecko na szczęście uciekło. Nerwy puściły mi już całkiem. Rzuciłem się na niego. Dostał porządnie w nos. Z mojego w tym czasie płynęła rzeka krwi, spowodowana, przez poprzednie uderzenie przeciwnika. Może powinienem odejść, zostawić to w spokoju. Ale nie mogłem. Kiedy uświadamiałem jak przez niego mam teraz w życiu, dostaję dzikiego szału. Mężczyzna o potężnej budowie, mimo już podeszłego wieku był w idealnej formie. Pchnął mnie w stronę barierki mostu. Prawie przez nią wypadłem. Złapał mnie w ostatniej chwili :
- Znowu, biedy, mały Chester jest zależny ode mnie. Puszczę spadniesz. Musisz ładnie poprosić swojego pana - drugą ręką złapał mnie za miejsce które nie powinien i tylko mocno ścisnął. Ból sparaliżował całe moje ciało, łza poleciała mi z oczu:
- Gnij w piekle - wysyczałem przez zęby zaciśnięte z bólu.
- Sam tego chciałeś!
Puścił mnie. Spadam w dół. Mimo dobrego układu sprawy, mimo zamiaru powrotu do Mike’a wszystko kończy się źle. Lecę w dół, ze świadomością, że przegrałem swoje życie. Znowu niczego nie osiągnąłem. Już tylko sekundy dzielą mnie od zetknięcia się z podłożem. Wiem, że zaraz umrę. Moje życie, można w pewnej kwestii porównać do życia męczennika. I tak skończyłem źle. I tak nie powiedziałem mu tego co chciałem. Zostawiam ten świat z niedokończonymi sprawami. Teraz straciłem ukochanego, na zawsze. Pozostaje mi na niego poczekać, tam do góry. Przegrałem WSZYSTKO.
Sekunda
Uderzenie
Śmierć

             Znowu.  "Miłość do Ciebie zabija mnie z każdym dniem. I tak będziemy razem, kocham Cię.!“
___________________
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi w tym dziale chodziło. Będzie duże nawiązanie później. Trochę chaotycznie pisany, ale cóż, następnym razem będzie lepiej. Proszę, zostaw komentarz, chociaż kilka słów ! :D

4 komentarze:

  1. ♥ Kocham :D Szkoda ze tak malo ;C Przeczytalabym wiecej ;D Biedni Chester i Mike...a taka dobrana z naszej kochanej Bennody para :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no i siedze i rycze. Rycze jak małe dziecko, bo końcówka mnie rozbroiła. Dawno na żadnym opku nie płakałam, ale to było jakieś takie emocjonalne... Potwór okazujący ludzkie uczucia, zapamiętajcie tan dzień hahha:)

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba sobie żartujesz z tą śmiercią? proszę, powiedz, że tak D: nie wierzę, ze mogłaś mi to zrobić, mając świadomość, że uwielbiam ten pomysł... czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie mowa o jakimś śnie czy coś takiego...

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek rozdziału świetny. Ładnie opisałaś rozmowę Chaz'a i Dave'a. Kilka błędów-przede wszystkim-naprawdę pisze się razem! Nie chcę być upierdliwa, ale to taki pospolity wyraz, że lepiej go dobrze pisać. Ogólnie widać, że piszesz lepiej z rozdziału na rozdział. Bardzo podoba mi się zamysł opowiadania. Jedyne co mi się nie spodobało to końcówka. Zbyt chaotyczna. Nagle ta dziewczynka, fakt, że Chaz od razu rozpoznał i że to był (po jakiś 20 latach) ten sam człowiek, no nie wiem... Nie trafiło to do mnie po prostu. Ale oczywiście liczę na ciąg dalszy, bo i tak uwielbiam to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń