poniedziałek, 14 stycznia 2013

Throwback VIII

Witam was z VIII częścią. Nie podoba mi się ten dział, ale cóż :D

Cholera, cholera, choolera! Nie dość, że nie było mnie w studio ostatnimi czasy, to jeszcze się spóźnię. Życie jest niesprawiedliwe. To wszystko, przez te teksty, specjalnie wracałem się po nie do domu. Ale to tak nie wypada po takim czasie przychodzić z niczym, prawda?
Prawda.
Nie dość, że utrudniam pracę to jeszcze przychodziłbym z niczym.
Oczywiście wszystkie teksty w pełni wyrażają moje emocje, więc chłopacy, bez tej wiedzy, czy z nią, będą mieli ciekawą lekturę w której są wszystkie moje wypociny.
Mam nadzieję, że nie będą strasznie źli. Trochę się denerwuję. Jak wtedy kiedy pierwszy raz tu jechałem. Cieszyłem się, że wszystko się ułoży. Gówno prawda, same komplikacje. Tak źle i tak niedobrze.
Wysiadam i udaję się w stronę dobrze znanego mi budynku. Wchodzę. Poznaję korytarz, kojarzę ten kolo ścian. Wszystko już takie znajome. Ludzie którzy czekają na mnie w środku też są mi znajomi. Mimo krótkiego czasu bardzo ich lubię. Może nie jest mi znajoma jedna osoba. Mike. Nie poznaję go. Teraz uświadamiam sobie, jak bardzo się zmienił. Jak bardzo go nie ma. To co było stało się takie odległe, niezauważalne. Pozostałe chociaż resztki? Tak wielkie uczucie chyba nie zniknie przez kilka słów. Nie powinno. A jednak. Coś się skruszyło. Jest czegoś mniej.

Życie wspomnieniami to nie życie. Pogrążanie samego siebie.


Ale jeśli ktoś nimi żyje, to znaczy, że brakuje mu tego.


Nawet nie wiecie jak cholernie. Wiecie ile bym dał za możliwość cofnięcia się w czasie, chociażby na godzinę? - wszystko. Każdą rzecz jestem w stanie oddać, byle zaznać tego co kiedyś - szczęścia.


Jest jeszcze mój po uszy zakochany Mike? Gdzieś w środku? Broniący się przed tym uczuciem? Ale po co?

Boże, kiedy tak myślisz i analizujesz sytuację, widzisz jak niczym nie masz kontroli. Coś jest potem tego niema. Uczucia są i ulatniają się w jednej chwili.

Czuję obojętność. Nie przejmuję się obecnością Mike'a. Kiedy tam wejdę spotkam po prostu grupkę przyjaciół z zespołu.

Muszę mieć przerwę. Od uczuć, emocji.

Ja go tak cholernie kocham.

Może nie zamierzam robić mu na złość, ale hmm, jak to nazwać..poddenerwuję go ciut.

Sam nie rozumiem swojego postępowania. Jak nastolatka, która próbuję wywołać, zazdrość u drogiej osoby. Próbuję pokazać, że jest lepsza. Dobra, nie wracajmy już do mojej nienormalności, to jest wiadome od dawna. Stwierdzone wraz z nadaniem mi imienia, zapewne. KONIEC. Stoję przed tymi pieprzonymi drzwiami. Jak zwykle mam przy nich kilkusekundową zawiechę. Biorę głęboki wdech - wchodzę.

- Cześć chłopaki!
- Cześć? Nigdzie Cię nie było, nie odbierałeś telefonu i tylko zwykle "Cześć"? - biedny, zbulwersowany Joe. Ale co mam mu powiedzieć?
- Strasznie was przepraszam, że przeze mnie wszystko się przedłużyło, ale miałem pewien problem, no i nie mogłem przyjść. Ale za to mam parę tekstów!
- Ale to nie powód żeby nie odbierać telefonów! Martwiliśmy się Chaz, jeszcze Dave nas czymś straszył - Miło wiedzieć, że ktoś się o Ciebie martwi. A co do telefonu, sam nie wiem dlaczego nie odebrałem, nie pytajcie, po prostu I AM BENNINGTON. To wszystko wyjaśnia. A gdzie Mike? A już widzę. Siedzi przed komputerem. Sam. Unika kontaktu. Nie czuję się najlepiej. Widzę to. Chociażby po jego oczach. Patrzą pusto w monitor, bo gdzieś muszą. Myśli są gdzieś indziej, przy czymś innym. Skąd ja to znam? Mógłbym być prywatnym psychologiem Shinody. Rozumiem go bez słów. Z resztą on mnie też. Dlatego byliśmy razem - to była miłość. Wszystko nas łączyło, no może oprócz siły charakteru. Zawsze byłem tym słabszym. Nie umiałem poradzić sobie sam. I nadal nie umiem. Jak małe dziecko. Chwytałem się wszelkich dodatkowych "ułatwiaczy życia", które na prawdę staczały mnie jeszcze niżej.
Tak cholernie go pragnę, a zarazem chcę mu pokazać, że dam sobie radę sam, bez jego interwencji. Chcę mu pokazać, że bez niego mogę być również szczęśliwy. Co jest oczywiście absurdem. Nie wiadomo jak bym się starał, bez niego mam braki. Jest moim dopełnieniem, niezbędnikiem do życia. Muszę bardziej w siebie uwierzyć, na spokojnie. To wstrętne z moje strony co teraz robię. Chodzi mi o Talindę. No o Mike może trochę też, ale on też nie jest niewiniątkiem. Pierwszy raz sam tak uważam, oo już są postępy. Wracając do Tal - po incydencie z pocałunkiem oczywiście sytuacja potoczyła się dalej i wiadomo jakie były tego skutki. Po obudzeniu się w u niej w domu odbyliśmy krótką rozmowę. Mówiła, że czuje coś do mnie. Cholera, głupio mi ją tak trochę wykorzystywać do swoich niecnych celów, zwłaszcza, że ja ją naprawdę lubię.

I tu jest problem, ja ją TYLKO lubię. Jeśli powiem, że nic z tego nie będzie załamie się. Chociaż to dziwne po tak krótkiej znajomości, ale ja nie interweniuje - serce nie sługa, mówię chociażby na własnym przykładzie. Nie chcę kończyć tej znajomości. Przy okazji po wkurzam trochę Mike'a.

Boże to co mówię jest naprawdę żałosne. I tak pewnie zrobię coś innego, źle coś powiem, albo Bóg wie. Proszę zróbcie coś, żebym był normalny, nie komplikował sytuacji w jakiej jestem. Na pewno wyniknie z tego coś...nieprzyzwoitego.

- Chester, kurwa! Nie odpowiedziałeś mi, co się z Tobą działo?

- Oh, wybacz..no wiesz...pokłóciłem się ze swoją dziewczyną - nagle telefon, cholera, wiedziała kiedy zadzwonić - o właśnie dzwoni, czekaj.

W tym momencie poczułem na sobie spojrzenie Mike'a. Wiedział, że na początku mogłem udawać, że z "dziewczyną" się posprzeczałem, ale jak zadzwoniła to już inna sytuacja. To samo Dave. Jako jedyny z wszystkich wiedział co się tu kroi.

Czyżby Shinoda był zły?

Patrzy na mnie tymi swoimi ślicznymi oczkami, robiąc większe niż zwykle, nasłuchując o czym mówię ze swoim rozmówcą.

- No dobra, potem wpadnę, ale nie musisz niczego szykować....No dobrze, ale to nie jest rozmowa na telefon. Pa, do później.

- Ładnie, masz dziewczynę i nic nam nie powiedziałeś! Musimy przeprowadzić rozmowę. Jestem mistrzem podrywu, powiem Ci jak ją zadowolić i nie dać się zdominować. Każdy mi się chwali, więc ty też możesz, ba, nie masz wyjścia! - Hahn objął mnie swoim masywnym ramieniem i zaczął przechwalać się swoim "doświadczeniem". Sytuacja mnie rozśmieszyła, zacząłem chichotać patrząc na resztę.
- Ty to jak już mistrzem chaosu jesteś - powiedział BBB po czym wszyscy wybuchli falą niepohamowanego śmiechu. Joe tylko trochę się krzywił i powtarzał, że to nie prawa.

No i Mike. Wyglądał, jakby ktoś mu umarł, albo nie wiem, zostały mu 2 ostatnie godziny życia. Odwrócony w naszą stronę patrzył na podłogę. Bał się podnieść spojrzenie. Nie chciał spotkać się z moim. Właściwie też nie miałem na to największej ochoty. Panował dobry humor, wesoła atmosfera, nie ma co tego psuć.

-Joe jest mistrzem pieprzenia głupot, nie ma co. Dobra, wracając do bardziej istotnych rzeczy - daj te teksty do ogarnięcia - wtrącił Dave nadal śmiejąc się z zaistniałej sytuacji

- A no jasne trzymaj - szczerze trochę boję się ich reakcji. Nikomu nigdy nie pokazywałem swoich tekstów, no może parę razy Mike'owi.

"I'm tired of being what you want me to be
Feeling so faithless
Lost under the surface
I don't know what you're expecting of me
Put under the pressure
Of walking in your shoes

 Every step that I take is another mistake to you 
 I've become so numb
I can't feel you there
Become so tired
So much more aware
I'm becoming this
All I want to do
Is be more like me
And be less like you"


- Boże Chester, to jest genialne, trochę dopracować i mamy prawdziwy hit!

- Naprawdę tak uważacie? Jej, aż dziwne.

Shinoda wstał i podszedł do Dave'a który studiował to co przyniosłem. Praktycznie wyrwał mu je z ręki, co wyglądało dość groźnie. Wszyscy w milczeniu obserwowali jego zamiary. Zastygł na około minutę, jedyny ruch jaki wykonywał to ruch oczu, który można było powiedzieć "skakały" po tekście. Po przeanalizowaniu przełknął głośno ślinę, rzucił kartki na stół i wymamrotał "- Tsa, genialnie". Nie wiem czy to był sarkazm czy coś w tym stylu.

- Mi się bardziej podoba to - wtrącił Rob, który zaczął czytać tekst z kartki:


"I’m sick of the tension, sick of the hunger
Sick of you acting like I owe you this
Find another place to feed your greed
While I find a place to rest

I wanna be in another place
I hate when you say you don’t understand

You’ll see it's not meant to be 
I want to be in the energy, not with the enemy
A place for my head"


- No, pojechane jest. Przynajmniej mamy jakiś materiał, trzeba się przyłożyć do pracy, potem jeśli będzie coś dobrego jakiś koncert. Od czegoś trzeba zacząć - mówił rozpromieniony Brad.


***

Minęły już jakieś 2 miesiące od czasu pokłócenia się z Mike'm. Dużo się nie zmieniło. Jestem nadal blisko z Talindą, a z Mike'm nie gadam. Skupiłem się na karierze, z czegoś trzeba żyć. Postanowiliśmy przyłożyć się do pracy nad płytą, którą zatytułujemy "Hybryd Theory". Nagraliśmy już kilka utworów. Właściwie same korekty na zostały. To nasza pierwsza płyta, więc chcemy być z niej zadowoleni. Trzeba zainteresować ludźmi. W końcu nauczyłem się rozgraniczać życie prywatne z pracą. Mike nie naciska, nie chcę rozmawiać, unika mnie. Ogólnie odciął się od nas wszystkich, zamknął się w sobie. Właściwie się nie dziwię. Niedługo jest jakiś festiwal, na którym zagramy. Zaczyna być coraz lepiej. Zaczyna się w końcu układać.

Oszukuję samego siebie, widok smutnego Mike'a mi nie pomaga. Chcę mu pomóc, być z nim, ale nie mogę, mam jakieś dziwne opory. Sam nie rozumiem tego co robię, ale postawcie się na moim miejscu. Spróbujcie poczuć moje emocje, podczas tego całego cyrku.

Jak mogę się czuć po tym, zajściu u niego w domu? Powiedział, że najlepiej będzie jeśli zapomnimy. Może sam powiedziałem sporo rzeczy nie tak, ale...nie. Pomyślę o tym później. Teraz liczy się wybicie. Gorzej będzie, jeśli to wszystko nam wyjdzie i pojedziemy na trasę koncertową, no co się zapowiada. Nie żebym się przechwalał, ale liczba fanów rośnie.
 Właśnie jadę do Talindy. Powiedziała, że mam wpaść do niej w wolnym czasie. Co do akcji z kluczami, to wspomę, że Dave mi je podał, bo przecież on nie chcę mieć ze mną do czynienia. Wracając, właśnie wjeżdżam na podjazd. Ma mały, ale bardzo przytulny i ładnie urządzony domek. Już na wejściu ciepło mnie przywitała. Okazywanie uczuć zaniżałem do minimum. Na trzeźwo nie umiałem. Po prostu czuję wyrzuty sumienia, nawet jeśli to ona mnie np przytuli. Sercem jestem gdzie indziej.

- W końcu jesteś, chodź! - rzuciła się na moją szyję, po czym pociągnęła za rękę.

- Tal, to jest wspaniałe, ale nie musiałaś, naprawdę - posyłam jej szczery uśmiech. Żal mi jej, strasznie się starała o moje względy. Prawdopodobnie widziała, że nie odwzajemniam jej uczuć. Czemu musiała się zakochać w takim popaprańcu jak ja? Przygotowała piękną kolację. Dwie świece które nadawały klimat pasowały idealnie. Obok wino i dwa wielkie kieliszki. Zasiedliśmy przy stole. Rozlałem wino, jeszcze raz dziękując za to co robiła.

***

Czas spędziliśmy bardzo miło, pogadaliśmy, pośmialiśmy się. Lubię spędzać z nią czas. Jest taka miła, ciepła i życzliwa. Mamy wspólne tematy, no może nie interesuję się muzyką, ale to przeżyję. Jest już dość późno, muszę się powoli zwijać.

- Tal, dziękuję Ci za ten wieczór, ale będę się już zwijał, późno jest, a jutro mamy próbę czy coś w tym rodzaju.
- Myślałam, że zostaniesz - powiedziała cicho spuszczając głowę w dół. Żal mi się jej zrobiło.
-Przepraszam, ale naprawdę nie. Mogę Ci to jakoś wynagrodzić?
- Hmm..zastanówmy się...- podeszła do mnie i tak jak wtedy objęła mnie za kark - możesz. Nawet teraz.

6 komentarzy:

  1. boże, talinda mnie tak strasznie denerwuje, że nawet sobie tego nie wyobrażasz D: wiem, że sama zaakceptowałam ten pomysł, no ale... strasznie mi szkoda Majka :c już się nie mogę doczekać kolejnego, napisz jeszcze przed obozem ;p i oczywiście nie pozwolę, żebyś zawiesiła bloga, będę Cię męczyć 24h na dobę, a zwłaszcza po tym ostatnim pomyśle! ogólnie wszystko opisane świetnie i nie wiem, dlaczego uważasz, że nie D: piszesz coraz lepiej i teraz powinnaś to ciągnąć, a nie wpadać na jakieś głupie pomysły... szykuj się na swoje nowe opo, słońce : *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed obozem? No chyba Cię suty pieką. Nie będę miała na to czasu D: I to był taki tylko wiesz, jakby stwierdzenie. Shota z tego zrobię, misia < 3

      Usuń
  2. Omnomnom....zajebisty *_* Tak, nie tylko Ciebie chezy Talinda denerwuje...mnie tez -.- Geniusz :D Mam nadzieje iz nastepny ukaze sie szybko :D Ach te rozmyslania Benningtona...tylko czemu Mike chodzi smutny :C ? Zal mi go...choc przytul sie Mikey...*tuli Shinode* Sorki ze tak pozno i twoj twett mi o tym rozdziale przypomnial...prawie zapomnialam :) Ta moja pamiec to jak ser szwajcarski...em, sorki XD Mam nadziej iz skonczy sie to po mojej mysli...choc i tak pewnie mile zaskoczysz ^^ Weny ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no więc (nie zaczyna się zdania od 'no więc', ale trudno;p) jak dla mnie rozdział OK, ale nie porwał mnie za bardzo. Czegoś mi w nim brakuje, jakiejś porządnej akcji lub rozwinięcia. Troszkę jakby chaotyczne.
    Nikt pewnie nie lubi Tal, ale trochę mi jej mimo wszystko szkoda ;)Jestem ciekawa, jak to dalej się potoczy i chyba już wspominałam, że osobiście lubię nieszczęśliwe zakończenia xD Także czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie przeczytałam Twojego bloga i stwierdzam że jesteś bardzo kreatywna! podoba mi cała historia, opisy też są dość dobre :) więcej wiary w siebie :* i nie przestawaj pisać!
    kabanos.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń